czwartek, 20 sierpnia 2015

Lekcja druga - ''Zajmij się tym, co możliwe''.



Witam Cię Krysztale. Długo mnie nie było. To nie kwestia bycia niekonsekwentnym, lecz może kuleje motywacja. Kupiłam stabilizatory dla utraconej nadziei i wracam. Dla Ciebie. Dziś pragnę Cię zainspirować.
Z wielką przyjemnością, po raz kolejny wróciłam do lektury książki - czy raczej, poradnika - Pani Reginy Brett. Dzisiejsza lekcja będzie o sile umysłu. Sile motywacji, która nawet u mnie się załamała.
Nastawienie. To kluczowe słowo dla treści naszej egzystencji, bo od Nastawienia zaczyna się wszystko. Umysł to miejsce, które koi. Które rozczula. Motywuje. Smuci, podcina skrzydła. Potem przywraca nadzieje, nonszalancko kreując się na bezlitosną Fortunę. Wszystko zależy od Ciebie.
Nie masz wpływ na rzeczywistość lecz masz wpływ na swoją reakcję na tą rzeczywistość. Chyba jesteście już szczerze znudzeni, że powtarzam to zdanie jak mantrę. Ale warto obrać ją sobie jako małą latarkę, która będzie prowadzić przez duchową ciemność.
Znajdziesz prawdziwe szczęście, jeśli zdołasz wykrzesać z siebie ogromne pokłady siły i determinacji - jeśli w złej sytuacji będziesz umiał/a się odnaleźć. Świata nie da się zmienić, jeśli nie zacznie się od siebie.
To jest Twój wniosek na dziś. ''Jeśli oczekujesz cudów, sam bądź cudem''.




________________________________
Tytuł notki jest tym samym tytułem rozdziału z książki pt ''Jesteś cudem''.

niedziela, 12 lipca 2015

Lekcja pierwsza.











Powroty nigdy nie są łatwe, także te tutaj. Uwierzcie mi, że nie jeden raz chciałam kupować wirtualny bilet w jedną stronę, by ostatecznie wysiąść tutaj i zostać na zawsze. Za każdym jednak razem coś mnie zatrzymywało, przeszkadzało, wydało się istotniejsze, lub sam powrót kreślił się jako bezsensowny zamysł. Jednak zdecydowałam się wrócić na bloga. Cały rok pilnie przestrzegałam swoich obowiązków, a teraz mam wakacje więc warto zrobić coś dobrego dla innych.


''Zacznij tam, gdzie jesteś'' *

Ja to właśnie zrobiłam, teraz kolej na Was. Jeszcze godzinę temu siedziałam w tym fotelu i myślałam, że nic inspirującego i ciekawego mnie już dziś nie spotka, ale postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. I jestem tutaj. Postanowiłam tu, z tego miejsca, otworzyć się i nieść Wam motywację i uśmiech. To potwornie budujące, gdy zdobywam pierwszy odzew, dostaję wiadomości z podziękowaniami. Sama wiem, jak ważne jest wsparcie i dobre słowo - to pierwszy krok do sukcesu. Lepiej jest działać ze świadomością, że ktoś trzyma za Ciebie kciuki i sam Cię do tego działania popchnął. Lub inaczej - sprawił, że to Ty sam chciałeś być popchnięty, a to sztuka. 
Sztuką jest odkrycie czegoś inspirującego, jakiegoś puzzelka, który pasuje do reszty świata, tego lepszego świata. A jeszcze większa - odkrycie tego puzzelka w miejscu, w którym aktualnie się znajdujesz. Nie komplikuj sobie życia, wykorzystuj okazje. Gdy odkryjesz w swoim obecnym położeniu piękno, już jesteś zwycięzcą. Teraz wstań, i pomóż odnieść zwycięstwo komuś innemu. 
Karma 
wraca.
Naprawdę.

~~~~~~~~~~
Będę dodawała wpisy nieraz dłuższe, nieraz krótsze, zależy jak bardzo frapujący i rozwlekły wyda mi się dany rozdział. Wpisy postaram się dodawać regularnie, na pewno nie codziennie. Liczę, że uda mi się dodać 1-2 posty w tygodniu.

Bardzo liczę na Wasze wsparcie. Wiecie, że ode mnie macie je w każdej chwili.
















___________________________________________
*Tytuł rozdziału pochodzi z książki pt. ''Jesteś cudem''.

Czy kiedykolwiek miałeś/-aś ochotę splunąć w lustro widząc swoją twarz?‎







O mojej inicjatywie pisałam już na asku kilka razy.
Niemniej jednak przytoczę i tu, ponieważ mój pomysł może być komuś nieznany.
Odpowiedzią na pytanie zadane w tytule postu jest dekadenckie i ponure: ''Owszem''.
Nie jest mi wstyd opowiadać o swoich doświadczeniach, nie czuję się nieswojo i źle a wręcz przeciwnie - myślę,że opowiadając je komuś mogę dodać mu siły. Żeby wiedział, że z emocjonalnej pustki jest wyjście, jak i z każdej sytuacji w życiu. Nie mamy wpływu na to, co nas spotyka, ale mamy wpływ na nasze reakcje. Wszystko dzieje się w naszej głowie - pewnie słyszeliście tę myśl tysiąc razy, ale ja powtórzę raz kolejny, abyście uwierzyli nareszcie w jej prawdziwość.


~~ Były chwile, kiedy czułam, że za chwilę utonę w tej melancholii, pogrąży mnie ona i wypełni nawet najmniejszą przestrzeń mojego ciała i duszy, czułam strach i obrzydzenie w każdym calu, w każdej komórce. Pragnęłam rozpaczliwie to zniszczyć i uwolnić się od tego. W każdy, możliwy sposób.
Jednak wszystko to jest przeszłością.
Spotkałam na swojej drodze mnóstwo inspirujących ludzi, motywujących książek i rzeczy, którymi wzbogacałam swoje wnętrze. Życie doświadczyło mnie niesamowicie, to dlatego jestem teraz taka silna i mogę opowiadać o swoim życiu aby uświadomić innym, że z każdej sytuacji jest wyjście, a 'porażki' to tylko lekcje, dzięki którym możemy bez wysiłku wspiąć się na schodek wyżej. Schody do doskonałości są przerażające długie, lecz za każdym razem, gdy powstrzymasz się od złośliwego komentarza, spojrzysz na siebie życzliwie, wyciągniesz do kogoś rękę, uśmiechniesz się przez łzy - zmierzasz ku górze.
Myślałam kiedyś o sobie jak o kimś parszywym, najgorszym, zniszczonym, rozdartym, bezużytecznym. Dziś wiem, że jestem jedyna, niepowtarzalna, inteligentna, młoda, piękna, zdolna, wyjątkowa, z wieloma wadami, które są tylko moją własnością, nie muszę i nie chcę się ich wstydzić. Jestem tym, kim zawsze chciałam być. Dzięki sobie. Dzięki moim rodzicom. Dzięki przyjaciołom. Dzięki ludziom wokół mnie. Dzięki obcym osobom na ulicy, które odwzajemniają mój uśmiech i nie patrzą na mnie jak na dziwoląga. Dzięki sztuce. Dzięki Wam. Tak, dzięki Wam. Bo to dla Was i przez Was istnieję w tej wirtualnej społeczności (na asku) już ponad dwa lata. Jesteśmy tutaj razem jakieś kilkanaście miesięcy. To piękne. I będzie istnieć dalej.
Chodzi mi po głowie, aby mój blog przekształcić w miejsce, gdzie odnajdziesz motywację. Gdzie będziesz czytać moje słowa i uświadamiać sobie, małymi kroczkami, że jesteś cudem. Pięknym człowiekiem, o duszy którą sam możesz udoskonalać. Moją inspiracją i motywacją jest Regina Brett, nawet nazwy rozdziałów jej książek mają w sobie gargantuiczne pokłady magii, takie, że ledwo widzę tekst przez łzy. Mam koncepcję, aby stworzyć taki własny poradnik na moim blogu. Inspirowany Nią. Czy znajdzie się ktoś, kto będzie to czytał? 

~~ Nie zadaję już sobie tego pytania, gdyż wiele motywujących i pochlebnych słów przeczytałam na ten temat na asku. Dlatego nie pozostało mi nic innego, niż zacząć projekt.

niedziela, 14 grudnia 2014

Recenzja przy próbach okiełznania emocji kłębiących się w moim wnętrzu po seansie - Welcome to the NHK.






Witaj. Jak wiesz, lub nie - Rel jest miłośniczką kultury japońskiej. Jestem w tym świecie od bardzo niedawna. Zaczęło się od tego, że poznałam na czacie niejaką Yasuto, która poinformowała mnie, że organizuje spotkanie dla warszawskich Otaku. Skorzystałam z zaproszenia. Ludzie byli cudowni. Zapewniam, że środowisko Otaku to bynajmniej obłąkane ''mangoz*eby'' tylko bardzo wartościowi, nietuzinkowi, zabawni, rozmowni,empatyczni ludzie, którzy się nawzajem kochają. Zainspirowało mnie spotkanie z nimi, toteż zaczęłam się zagłębiać w temat. W moim mieście również działa Fandom, na który pierwszy raz poszłam 21 grudnia 2013. Działalność w Fandomie kojarzy mi się z najlepszymi momentami mojego życia, szczerze! Przeżyłam tutaj wielką miłość od pierwszego wejrzenia. Niemniej jednak to żaden tani romans, to był poważny związek, wspólne mieszkanie, znaliśmy nawzajem swoje rodziny. Mimo, że nie jesteśmy już razem to chowam w sobie tylko dobre wspomnienia.. Do rzeczy jednak! Anime oglądam na dobrą sprawę od moich studenckich wakacji. Obejrzałam sama kilka serii, jak również miałam przyjemność uczestniczenia w tzw. nocach anime, gdzie ''starzy wyjadacze'' przedstawiali różne anime, aby zainspirować resztę. Serię, którą skończyłam oglądać dzisiaj, polecono mi już dość dawno, ale z braku czasu nie mogłam się zabrać do niej. Jednak, gdy już się ''dorwałam'' do komputera, to oderwać się nie mogłam. Naprawdę, jeżeli wahasz się, czy może zacząć oglądać anime, to zacznij od tytułu ''Welcome to the NHK''. Powyżej wstawiłam obrazek z bohaterami z rzeczonej pozycji. Przedstawię ich lapidarnie. Tytułowy bohater znajduje się pośrodku. Satou-kun jest hikikomori i z pomocą przychodzi mu Misaki-chan (po lewej), która  zaprasza go na terapię. Postać po prawej to Yamazaki, kolega Satou-kun'a ze szkoły średniej. Nie umiem pisać recenzji filmów/seriali, wolę książki, ahh. Ciekawi Cię może, czym jest tytułowe ''NHK''. Otóż jest to skrót od Nippon Hikikomori Kyōkai, co oznacza Japońskie Stowarzyszenie Hikikomori. Niemniej jednak to anime daje dość spore pole do popisu dla widza, ponieważ może on rozwinąć powyższy skrót adekwatnie do własnych lęków, demonów, problemów, fobii, zaburzeń, pragnień. Ogółem NHK to wszechobecny spisek, który kreuje nasze życie, to fatum, zło, cierpienie obecne w otoczeniu. Bohaterowie nawet na którymś spotkaniu doszli do wniosku, że 90% wydarzeń z naszego życia to ból i smutek, a pozostałe 10% to chwile, które dostarczają szczęścia w naszym życiu. Pragnę wskazać konkretnie, co mnie w tym anime urzekło. Przede wszystkim muzyka. Piękna, klimatyczna piosenka ''Knock, knock,knock''. Nie mam pojęcia, jaki jest jej tytuł, ale taki wers w niej występował. Poza tym urocze Pururin Rin! Oprócz muzyki, polubiłam postać Yamazakiego. Nie jest on pierwszoplanową postacią, ale moim zdaniem wniósł do fabuły bardzo dużo. Ponadto, na owym anime zdarzyło się uronić łzę. Przede wszystkim urzekła mnie scena, gdy Misaki-chan z płaczem wykrzykuje, że jest samotna. Myślę,że mało kogo stać na tak szczere wyznanie, dotyczące naszych własnych słabości. Było również kilka innych scen, ale nie będę spojlerować. Zaciekawiła mnie również scena, gdy Satou-kun i Misaki-chan spacerowali i było kilkusekundowe ujęcie na bilboard, który prezentował trzy filmowe plakaty: ''N-Men'', ''H-Men'', ''K-Men'', i z tego wychodzi NHK. Mega przemyślane anime.Tak, jakby spisek obejmował każdą płaszczyznę naszego życia. Nie będę się rozpisywać i mimo, iż zakończenie mnie trochę rozczarowało, daję 9/10. Następne w kolejce anime to Mushishi. Jeżeli chcecie mi coś polecić, wyrazić opinię, shejtować, zapraszam.
Ściskam, Rel.

niedziela, 7 grudnia 2014

Rel postrzega święta nieco inaczej, niż parę lat temu.







Witam Cię w ten chłodny wieczór. Przyznam szczerze,że nie potrafię nawet znaleźć żadnego obrazka - związanego ze świętami, lub chociaż w jakimś stopniu z zimą - który chociażby balansował na sztampowych kanonach normalności. Kto mnie zna, wie że mam zamiłowanie do różnych dziwactw, więc nie spodziewajcie się trywialnego wizerunku brodatego pana w czerwonej czapeczce na moim blogu, mimo iż to świąteczna notka. Nie chciałam pisać bezpośrednio w Mikołajki, ponieważ byłoby to zbyt przewidywalne. Zdecydowałam się napisać post dzień później. Z powodu choroby od wczoraj siedzę w domu, więc tutaj spełnię swoją społeczną potrzebę i kolokwialnie mówiąc sobie pogadam.
Do moich umiłowanych, świątecznych tradycji należy z pewnością wysyłanie kartek świątecznych. Od zawsze jestem wielką zwolenniczką przekazywania słów na piśmie, więc nigdy nie zrezygnuję z listu na rzecz poczty elektronicznej. Nic nie jest w stanie zastąpić pięknej papeterii, zapisanej naprędce tuszem długopisu. Kultywowania tradycji. Wspomnień. Dzielenia się czymś z drugą osobą w sposób wyjątkowy. Wymagający poświęcenia dłuższej chwili, przejścia się na pocztę. Ja osobiście spoglądam teraz z sentymentem na moją półkę, która ugina się od kopert. Od kilku lat koresponduję z innymi ludźmi, są to najczęściej osoby, które poznałam w różnych grach, czatach, a teraz również moi czytelnicy na asku. W tym roku wysyłam kartek stosunkowo mało, ponieważ tylko dwadzieścia. Niemniej jednak w te święta wysyłam również dwie paczki świąteczne, sama dostałam również dwie. Prezent dla rodziców wisi już od jakiegoś czasu na ścianie w kuchni. Znalazłam korzystną aukcję internetową, dlatego sprawę załatwiłam sporo wcześniej. Pisałam na asku, co Im podarowałam, toteż nie będę się powtarzać i przedłużać, ponieważ post miał dotyczyć bezpośrednio świąt Bożego Narodzenia.
Nie sposób opisać moich uczuć, gdy na początku listopada robiłam z rodzicami zakupy w supermarkecie i ujrzałam pełne półki czekoladowych mikołajów, bombonierek, pralinek. Nie podoba mi się również, że Święty Mikołaj częstuje mnie cukierkami w galerii handlowej. Nie, nie dlatego, że jestem na diecie, choć jest to również niewątpliwie istotny argument, ale go pomińmy. Uważam, że poprzez rzeczone zachowanie, na własne życzenie zabijamy magię świąt. Tego się już nie czuje tak jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi i nie mogliśmy zasnąć, w oczekiwaniu na Świętego Mikołaja, w którego wiernie wierzyliśmy. Tak samo jak z tradycyjnym 'Kevinem...' na święta. Nie mam przyjemności oglądać go w listopadzie, a niestety telewizja zaproponowała owy film właśnie w zeszłym miesiącu. Ponadto śmiem uważać, że święta powinny zostać zastąpione synonimem - ''zalegalizowany czas obłudy''. W głowie mi się nie mieści, jak można dzielić się opłatkiem i składać najżyczliwsze życzenia osobie, którą przez pozostałą część roku się krzywdzi, rani oraz obgaduje z innymi ludźmi. Nie mówię tutaj, że podczas składania życzeń powinniśmy mówić ''Wszystkiego najgorszego, żałosny pomiocie'', ale silenie się na osobę miłosierną, uprzejmą wobec osoby, której najzwyczajniej w świecie nie lubimy, jest wcale nie lepsze. Boli mnie również, gdy widzę prezenty świąteczne. Gdy ja byłam jeszcze dzieckiem, cieszyłam się z lalki, czy też jakiejś innej zabawki, gry planszowej, słodyczy i przede wszystkim.. mandarynek <3. Teraz jestem zmuszona oglądać wpisy na facebooku typu: ''Nienawidzę mojej matki, chciałam IPhone najnowszej generacji 38678254, komputer i telewizor, a dostałam tylko Nokię348849, laptopa, rower, skuter i złoty długopis wysadzany diamentami''. Jakby to było najważniejsze. Najciemniej pod latarnią, zgadza się? Warto sobie przypomnieć, czym właściwie są święta BOŻEGO NARODZENIA. Co jest wtedy ważne? Nikogo nie nakłaniam do duchowego przeżywania Świąt, ponieważ to nasza indywidualna sprawa, niemniej jednak wyglądają one zupełnie inaczej, gdy spędzi się je w sposób dojrzały duchowo, świadomy, szczęśliwy, wspólnie z rodziną. A nie obok nich. Dopada mnie rzeczywistość, ponieważ mam do napisania jeszcze dwa zlecenia i chciałabym dzisiaj zaadresować koperty, toteż kończę te moje wypracowanko. Ostatnio jestem tutaj stosunkowo rzadko, więcej czasu spędzam na asku, toteż zapraszam na mój profil: http://ask.fm/KrwaweTrampki . Zasypujecie mnie pytaniami, mam ich na chwilę obecną 21634. W związku z czym sądzę, że spędzę na asku jeszcze wiele, wiele Świąt. Tegoroczne, będą moimi drugimi. Jestem niezwykle rada, że mam tam do kogo wracać. Całuję bardzo mocno... Rel.

niedziela, 16 listopada 2014

Kilka słów o tolerancji.






Dzień dobry. Dostałam na asku prośbę, czy nie zechciałabym się wypowiedzieć na temat tolerancji. Sądzę, że temat ten jest dość kontrowersyjny, ponieważ kraj, w którym żyję, jest znany z braku tolerancji, zwłaszcza wobec dewiacyjnych osobowości. Ludziom ciężko jest zaakceptować to, co nie należy do sztampowych kanonów normalności. Wyjdźmy może od tego, czym właściwie jest tolerancja. Tolerancja jest to umiejętność zaakceptowania indywidualności drugiej osoby, szanowania jej odmiennych poglądów, wygląd, bynajmniej nie wrogie nastawienie do osoby, która się w jakiś sposób wyróżnia. Ja to powtórzę kolejny raz, ale - wszystko jest dziwne, dopóki jest nam obce. Nie tolerujesz punków? Poczytaj o ich kulturze, przekonaniach, ubiorze, muzyce - może się do nich przekonasz, a przynajmniej będziesz krytykować świadomie jeśli już. Pisałam kiedyś na asku, że nie ma granicy, jeśli chodzi o aspekt tolerancji. Wszystko powinno się tolerować, szanować.Każda odmienność tylko buduje świat, urozmaica, dodaje kolorytu.Niektórzy mówią, iż tolerują ludzi bez względu na to, jak wyglądają, jakiej są orientacji, z jakiej rodziny pochodzą i tak dalej. Jednak dodają, iż ich tolerancja ma również swoje granice, gdyż nie tolerują na przykład kłamstwa.Ja jestem zdania, że absolutnie każde działanie człowieka można usprawiedliwić i wszystko, co czynimy, ma jakąś przyczynę. Myślę,że kłamanie nie sprawia nikomu przyjemności. Robimy to, bo musimy, lub też wymaga to od nas otoczenie. Możemy też kłamać w trosce o kogoś, wtedy to nie do końca jest złe.Wszystko można tolerować.Tylko nie wszystko można zrozumieć, pojąć logicznie.A to różnica.
 Moim skromnym zdaniem, to jest wielkie wyzwanie, gdy ktoś nas nie toleruje. Myślę,że to wielka wartość, gdy wzbudzasz aż takie zainteresowanie, że ludzie patrzą na Ciebie z dezaprobatą na ulicy. Każdy człowiek ma wybór, w jaki sposób wzbogaca swoje wnętrze i jeżeli Ty, odnajdujesz przyjemność na przykład w ekscentrycznym wizerunku, to nie rezygnuj z tego. Najważniejsze w życiu, to życie w zgodzie z samym sobą. Nie masz wpływu na to, jak inni ludzie odbierają rzeczywistość, lecz masz wpływ na to, jak będziesz będziesz reagować na ich światopogląd. Najlepiej jest dać się poznać. Ludzie często odrzucają ludzi, bo mają kolorowe włosy, glany, lub szydełkują. Odrzucają ich, bo są inni. Nie zawsze warto jest zajmować się rzeczami, na które nie masz wpływu. Jeśli ktoś Cię odrzuca dlatego, że jesteś inny, to jest jego strata. Bycie sobą będzie zawsze wartościowe.

sobota, 8 listopada 2014

Opowiem Ci jeden z moich snów. Być może nie poczujesz tego, co ja czułam budząc się wtedy z lękiem, niemniej jednak dokonam próby.


Czuję na plecach przeraźliwy chłód ceglanego muru.
Nade mną pochyla się odrażający mężczyzna, z oczami,
w których skrywa się nienawiść i chce opuścić źrenice,
dokonując określonego czynu.
Z A B I Ć M N I E.
Przełykam ślinę tuż przed tym, jak zimne ostrze łaskocze moją krtań.
W duchu modlę się jedynie, żeby nagle nie dostać czkawki.
Nie kontroluję łez, które bezzwłocznie spływają mi po policzkach.
Patrzę mężczyźnie prosto w oczy i staram się stworzyć niemą polemikę. Szeptam, że nie chcę umierać.
Jestem jednak świadoma, że przyszły morderca mnie nie posłucha.
Zamykam oczy, bo nie chcę widzieć krwi.
Cierpię tylko przez kilka minut, zanim uchodzi ze mnie życie.
Inny wymiar. Eden.
Grają muzykę rzewną.
Tłumy ludzi zgromadzili się nad moją mogiłą.
Łkają.
Ciekawe, jak teraz czuje się osoba, przez którą umarłam.
Mężczyzna.